Gramofon zdaje się lewitować jak śmigacz Luke'a Skywalkera na Tatooine. Muzyka-mimo dość dobrego wyciszenia pomieszczenia, zastosowania basstrapów i paneli akustycznych przy pewnym poziomie głośności dźwięki zaczynały (zwłaszcza niskie) nakładać się na siebie co było dość nieprzyjemne i zacierało przekaz. Ten problem całkowicie zniknął wraz z pojawieniem się platformy. Wszystko nagle stało się czytelne, poukładane, wręcz odseperowane od siebie. To tak jakby bigos podzielić na kapustę, kiełbasę, mięso i przyprawy. Z tym że bigos smakuje kiedy jest zmieszany, a muzyka nie bardzo. Bas stał się szczegółowy i jakby niższy, taki z przytupem, jak lubię. Instrumenty oddaliły się od siebie i każdy z nich można było precyzyjnie zlokalizować. Co ciekawe poprawiło się też górne pasmo. Początkowo tego nie rozumiałem, ale teraz już wiem, że igła i wspornik wpadającą w rezonans nie miała prawa dobrze odtwarzać niczego, a zwłaszcza wysokich. Wniosek jaki mi się nasunął bardzo mnie rozbawił. Właśnie miałem zamiar kupić inną, znacznie lepszą i droższą wkładkę. Bez platformy nigdy bym jej nie usłyszał! Pewnie za chwilę bym dalej szukał. No a jak teraz gra esdarek MM-3! Dwie deski rozdzielone precyzyjnie do masy gramofonu dobranymi kawałkami jakiejś specjalnej pianki rozwaliły system. Nadal jestem w szoku...
O bigosie w muzyce - fragment recenzji konstruktora i znawcy gramofonów.
Zaktualizowano: 22 paź 2021
Comments